Miłośc jest
chyba jedna z największych inspiracji do stworzenia nowego dzieła, nie tylko w
literaturze ale też sztuce czy muzyce. Ostatnio zastanawiałam się ile ona ma
„twarzy”? Zgubiłam się w momencie kiedy brakło mi palców do liczenia, a
liczydła nie mogłam znaleźć. Kiedy już myślę, że poznałam je wszystkie – nie
wszystkie przez własne doświadczenie – ale sporo dzięki literaturze (taaa
romanse i takie tam inne pierdoły dla niepoprawnej romantyczki) biorę do rąk
kolejną książkę i znowu odkrywam coś nowego.
Poznaje
bohaterów, czuję ich emocje, niczym intruz szpieguję ich historię, jak
nieproszony widz obserwuję przebieg wydarzeń, a potem… zastanawiam się po co mi
to było trzymając w jednej stronie zasmarkaną chusteczkę, a drugiej mokrą od
łez książkę. Czy bardzo Was rozczaruję jeśli napiszę, że znowu tak było?
Zastanawiałam
się przez moment jakie emocje u mnie wywołała ksiązką „Zanim się pojawiłeś”… Na
pewno poczucie humoru, na pewno napięcie, poczucie niesprawiedliwości, żalu,
ale też i ciepło, serdeczność i specyficzny rodzaj radości. Tak, chyba tak bym
to określiła. Nie wszystkie uczucia są w końcu czarno-biało. Niektóre mają
wiele odcieni i kształtów. Takbym napisała tez i o tek książce. Ona jest
specyficzna.