Są takie książki, które bolą. Zwyczajnie, po prostu rozdzierają
serce na miliony
cząstek elementarnych. Niszczą nasz układ odpornościowy, zmieniają w proch
uczucia by potem niczym Feniks z popiołów spróbować na nowo odbudować wrażliwą
duszę. Problem polega na tym, że potem już nic nie będzie takie same jak
wcześniej. A oś czasu Czytelnika dzieli się na dwie epoki - "przed
przeczytaniem książki" oraz "po przeczytaniu książki".
Nie wiem jak mam
podejść do tej książki. Za każdym razem, kiedy tylko o niej pomyślę mam w sobie
miliony uczuć i brak słów. Totalny bezład emocjonalny.
W związku z tym
bardzo długo zbierałam się z napisaniem recenzji. Myślałam, że na chłodno
pójdzie mi to sprawniej, bardziej logicznie. Moja naiwność czytelnicza znowu
wzięła górę.
Zacznę może od tego,
że Ania podrzuciła mi historię Wiktorii i Syriusza, kiedy ja byłam w
emocjonalnym dołku, a na książki nie mogłam patrzeć. Taka przysłowiowa Czarna
D... w naszym życiu. Myślę, że każdy spotkał się z takim terminem i
towarzyszącym wtedy emocjom. Ania wtedy podarowała mi tą książkę i zostawiła
sam na sam ze swoimi uczuciami, łzami i chęcią mordu... Wydawało mi się, że
powinnam siedzieć i użalać się nad własnym życiem i swoimi błędami, a nie
czytać kolejną z książek... Tylko, że ta książka nie była zwykła, nie była taka
jak inne...
Wiktoria właśnie
wchodziła w świat dorosłych i jak każdy młody człowiek miała swoje plany,
marzenia i całą młodość przed sobą. Jednak śmierć ojca zmieniła wszystko w jej
życiu. Dziewczyna wraz z matką przeprowadza się nad morze by tam zacząć budować
nową przyszłość. Nowa szkoła to jedno z wyzwań, które stoi przed dziewczyną. To
tutaj pozna młodych, tajemniczych mężczyzn, to tutaj będzie miał początek
wszystkich zmian, jakie na nią czekają...
Wiki jest na etapie
wewnętrznego buntu i wojny z własną matką, którą obwinia za wszystkie tragedie
życia. To przez własną matkę straciła ukochanego ojca, to przez nią musi
wyjechać z Krakowa, to przez nią musi zamieszkać z facetem, który przyczynił
się do rozpadu jej rodziny. Zmiana szkoły również nie zalicza się do
przyjemnych dla niej przeżyć. Dodatkowo dziewczyna porzuciła muzykę i po
śmierci ojca przestała grać na fortepianie.
Jednak przewrotny los
stawia na drodze dziewczyny dwóch młodych chłopaków, ale serce samo zdecyduje,
w rytm, jakiej melodii będzie chciało zagrać.
Tylko czy młoda
Wiktoria w porę zrozumie, czego pragnie jej zranione serce? Czy zdruzgotana
dusza na nowo odnajdzie melodię swojego życia? Jak wiele tajemnic ukrytych jest
przed dziewczyną?
"Jest
taki taniec, który nazywa się życiem. Nigdy nie wiesz, jak potoczy się twoja
historia." mimo, że to cytat z "Passady" idealnie pasuje do tej historii, dlatego pozwoliłam go sobie tutaj zamieścić.
Powiem Wam tak... Ta
książka boli na każdym etapie czytania. Samotność, która przemyka między
stronami jest tak smutna, że nie można tego wytrzymać. Ból Wiktorii wylewa się
z książki i wypełnia naszą rzeczywistość. Poczucie straty ma tak
intensywny zapach, że nie możemy o nim zapomnieć, a złość i żal tak mocno
uzależniają, że chcemy tą książką rzucić. Jednak miedzy tym wszystkim autorka
przemyciła okruchy nadziei, pojedyncze promienie słońca, szum morza, białe
piórka i taniec motyli... Tylko czy to wystarczy?
Muszę Was rozczarować,
bo nie wystarczy. Ta historia to jedna wielka emocjonalna klątwa. Przepiękna
klątwa. Mamy tutaj trochę baśniowy klimat, którego intensywności dodają
zamieszczone w tekście cytaty z "Małego Księcia".
Ta opowieść to
uśmiech przez łzy, to słodko-gorzka historia o samym życiu. To emocje tak
realne jakby były nasze własne. A mimo wszystko zostawia w człowieku nadzieję.
Pokazuje, że dziurę w sercu spowodowaną utratą najbliższych może wypełnić tylko
obecność innych ludzi. Tylko ile razy można złamać jedno serce? Czy mimo upływu
czasu i wbrew przeróżnym okolicznościom serce rozpozna melodię swojego życia?
Powinnam Was ostrzec.
Tej książki nie przeczytacie bez strat emocjonalnych, bez wylania łez, bez
wewnętrznej refleksji. Mamy tutaj jeden wielki kalejdoskop uczuć.
Emocjonalna sinusoida. Chaos i jedno wielkie tsunami. A potem na to wszystko
kac książkowy, ponieważ zakończenie wcale nie przyniesie Wam ulgi. Mało tego,
najprawdopodobniej nic Wam nie powie, a stworzy jeszcze większy mętlik w głowie
( tak jak mi), a potem z utęsknieniem będziemy wszyscy czekać na kontynuację,
która mam nadzieję uleczy nasze dusze i poskłada w całość rozpadnięte serca.
Mimo wszystko uważam,
że to najlepsza książka w dorobki Ani. Ona jest inna od wszystkich
poprzednich. Myślę, że każdy z nas odbierze ją inaczej. Każdy z nas
będzie musiał się zmierzyć z własnym poczuciem straty i z własnymi emocjami,
ale potem, na koniec pojawi się nadzieja, że jutro znowu zaświeci słońce,
a wiatr osuszy wylane łzy...
"Ludzie wydają
się słabsi od aniołów, ale są na tyle silni, by przetrwać każdy sztorm życia.
Odbudowują miejsca dotknięte klęską żywiołową. Wspierają się i zapewniają sobie
wzajemnie nadzieję na lepsze czasy. Ich wiara w przyszłość jest imponująca,
dlatego anioły zsyłane są z nieba, by podnosić tych, którzy zbyt długo klęczą
po upadku."
Są różne książki.
Jedne zapewniają nam dreszczyk emocji, inne szybką akcję, jeszcze inne chwile
namiętności i uniesień lub po prostu zwyczajny relaks. Ta nie zalicza się do
żadnej z powyższych. Ona po prostu zmienia wszystko.
"Pozwól jej
śnić, teraz nie może tego zrozumieć.
Nie, nie mów jej,
dlaczego nie czuje mego serca więcej.
Wietrze, nie mów jej,
bo nie może teraz zrozumieć.
Ona śni i nie chce,
nie chce być z mym sercem więcej."
Książkę oceniam na
pięć mioteł.
Pozdrawiam,
Zaczytana Wiedźma
Ta książka dosłownie mnie urzekła. 😊
OdpowiedzUsuńMuszę ją zdobyć i przeczytać. Ach...
OdpowiedzUsuńTwórczość autorki jeszcze przede mną, jestem bardzo ciekawa jej książek. :)
OdpowiedzUsuńMuszę ją przeczytać!
OdpowiedzUsuńMam tę książkę w swoich planach.
OdpowiedzUsuńNiestety książka nie wpisuje się w moje preferencje czytalnicze ;/
OdpowiedzUsuńMam wielką ochotę ma ten tytuł :)
OdpowiedzUsuńMam tą książkę już na oku...
OdpowiedzUsuńZapowiada się świetnie, ale nie mam chyba teraz siły na bardziej emocjonalnie książki. Zapamiętam ją sobie na inny czas ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!