niedziela, 3 lutego 2019

"Dopóki nie zjawiłaś się ty" Penelope Douglas

Każda poznana przez nas historia zawsze ma przynajmniej dwa punkty odbioru, a przedstawione zdarzenia mogą być całkiem inaczej analizowane. Nigdy nic nie jest białe lub czarne, zwłaszcza, gdy tajemnice dominują codzienność, a żal pozostaje w sercach zbyt długo. Dlatego tak ciężki bywa moment przyznania się do własnych win i próba naprawienia wyrządzonych krzywd. Tylko czy na to nie jest już za późno?


Na pewno znasz historię Tate i Jareda przedstawioną w książce "Dręczyciel” (recenzja). Nie brakowało w niej emocji, napięcia i tajemnic. Mimo, że dotyczy ona losów dwójki nastolatków skradła serca wielu dorosłych czytelników.
Penelope Douglas napisała tym razem historię Jareda. I już na samym wstępie uprzedzę Twoje wątpliwości. Nie jest to "Dręczyciel" napisany z męskiej perspektywy. Nic bardziej mylnego. "Dopóki nie zjawiłaś się ty" to opowieść o bardzo zranionym nastoletnim chłopaku, który walczy sam z całym światem, który wielokrotnie musi zmierzyć się z problemami, jakie spotykają dorosłych. Mimo dobrego, lecz zbuntowanego serca wielokrotnie robi rzeczy krzywdzące tych najbliższych, jak i siebie samego.
Historia Jareda, chłopaka, którego codzienność polega na uprzykrzaniu życia swojej byłej przyjaciółce i najbliższej sąsiadce pozwala zerknąć dalej niż mamy możliwość dowiedzieć się z pierwszego tomu.
Tutaj ukazany mamy jak wyglądał jego rok, kiedy Tate wyjechała, jakie demony żyją wewnątrz niego oraz z konsekwencjami, jakich decyzji musi się zmierzyć. Tym razem poznamy jego emocje. Wkroczymy w świat zagubionego młodego mężczyzny, który przeszedł więcej niż niejeden dorosły. Osoby, która na każdym kroku musi udowodnić, że jest coś warta.
Czy chcemy czy nie świat Jareda kręci się wokół osoby Tate. Nie tylko podczas uprzykrzania jej życia w szkolnym środowisku, ale również podczas jej nieobecności. Można podejrzewać, że to rodzaj obsesji, dręczenia, młodzieńczego znęcania się, albo brak świadomości własnych uczuć. Jared wypiera sam przed sobą, jakie znaczenie w jego życiu ma Tate. Jak bezcenne jest każde wspólne wspomnienie, jak każda myśl zakotwicza się wokół osoby Tate.

„Byłeś moją burzą, moją chmurą gradową, moim drzewem w ulewie. Kochałam te wszystkie rzeczy i kochałam ciebie. Ale teraz? Jesteś jak pieprzona susza. Myślałam, że palanci jeżdżą tylko niemieckimi samochodami, ale okazało się, że dupki w Mustangach też mogą zostawić blizny.

Tylko, kiedy ten młody człowiek zda sobie sprawę ze swoich uczuć czy nie będzie za późno, aby odzyskać nie tylko przyjaciółkę, ale również kobietę swojego życia? Czy można wybaczyć tak wiele? I czy Jared zaufa jej na tyle, aby poznała największą i najbardziej traumatyczną tajemnicę jego życia?

Mógłbym teraz opowiadać o tym, że mama mnie nie kochała, a ojciec bił, ale każdy ma jakąś taką historię, co nie? — zapytałem. — Czasami można zwalić winę na kogoś, jednak to my decydujemy o tym, jak zareagujemy na innych. W ostatecznym rozrachunku to my jesteśmy odpowiedzialni za nasze wybory i żadne wymówki nie mają już znaczenia.

To bardzo trudna historia z punktu widzenia nastolatków. Myślę, że wiele osób nie udźwignęłoby tego typu doświadczeń i emocji. Mimo wszystko znajdą się też takie osoby, które podołają temu wyzwaniu. Tak skonstruowany jest świat.
Są książki, o których szybko zapominamy i odkładamy je na półkę. O tej nie potrafiłam zapomnieć. Zakorzeniła się bardzo głęboko w moim sercu i została na bardzo długo. Dlatego bardzo miło było mi znowu wrócić do jej bohaterów i dowiedzieć się czegoś więcej, zobaczyć dalej i poczuć mocniej.
Mimo tego, że znałam zakończenie nie zabrakło tutaj emocji i szybszego bicia serca. Adrenalina również nie zawiodła, a ja wreszcie mogę poczuć ulgę, że poznałam wszystkie mroczne zakamarki losów tej dwójki.

Może coś w tym jest, że bardziej przemawiają do mnie historie przedstawione z męskiego punktu widzenia. Ta nie zalicza się do jednej z wielu. Dlatego śmiało polecam wkroczenie w świat Jareda i Tate i mimo trudnych emocji zmierzenia się z ich przeżyciami i emocjami.
Cieszę się, że Penelope Douglas zalicza się do jednych z tych autorek, które nie zawodzą mojego czytelniczego gustu.

Książkę oceniam na pięć mioteł.


Pozdrawiam, 
Zaczytana Wiedźma



14 komentarzy:

  1. Klata na okładce miodzio, ale książka raczej nie moja bajka... :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja od czasu do czasu lubię poczytać takie książki.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czasem lubię taką odskocznię :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Chciałabym sięgnąć niedługo po książki autorki. Jestem ciekawa czy przypadną mi do gustu. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo lubię książki tej autorki. Dobrze spędza się przy nich czas :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Czasami takich książek właśnie potrzebuję. 😊

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie znam autorki, jednak Twoja recenzja mnie skusiła by ją poznać. Zapisuję sobie tytuł :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Czasami i ja zabieram się za takie książki. Teraz nie jest ten moment.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ciekawa jestem tej książki zwłaszcza, że nie poznałam jeszcze twórczości pisarki :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Czasami lubię takie ksiązki sobie przeczytać :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Po takim czasie w końcu się doczekałem recenzji, jak zawsze zaciekawiasz od pierwszych słów ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Niestety nie czytałam "Dręczyciela", ale jak kiedyś się skuszę, to i z Jaredem poznam się bliżej ;)

    Pozdrawiam,
    http://tamczytam.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Cieszę się, że zostawiasz po sobie ślad. Na pewno Cię odwiedzę!

Będzie mi bardzo miło jeśli mnie polubisz!

Pozdrawiam,
Zaczytana Wiedźma