poniedziałek, 5 września 2016

"Zanim się pojawiłeś" Jojo Moyes

Miłośc jest chyba jedna z największych inspiracji do stworzenia nowego dzieła, nie tylko w literaturze ale też sztuce czy muzyce. Ostatnio zastanawiałam się ile ona ma „twarzy”? Zgubiłam się w momencie kiedy brakło mi palców do liczenia, a liczydła nie mogłam znaleźć. Kiedy już myślę, że poznałam je wszystkie – nie wszystkie przez własne doświadczenie – ale sporo dzięki literaturze (taaa romanse i takie tam inne pierdoły dla niepoprawnej romantyczki) biorę do rąk kolejną książkę i znowu odkrywam coś nowego.

Poznaje bohaterów, czuję ich emocje, niczym intruz szpieguję ich historię, jak nieproszony widz obserwuję przebieg wydarzeń, a potem… zastanawiam się po co mi to było trzymając w jednej stronie zasmarkaną chusteczkę, a drugiej mokrą od łez książkę. Czy bardzo Was rozczaruję jeśli napiszę, że znowu tak było?
Zastanawiałam się przez moment jakie emocje u mnie wywołała ksiązką „Zanim się pojawiłeś”… Na pewno poczucie humoru, na pewno napięcie, poczucie niesprawiedliwości, żalu, ale też i ciepło, serdeczność i specyficzny rodzaj radości. Tak, chyba tak bym to określiła. Nie wszystkie uczucia są w końcu czarno-biało. Niektóre mają wiele odcieni i kształtów. Takbym napisała tez i o tek książce. Ona jest specyficzna.


Ktoś pewnie powie „kolejny melodramat” – ja odpowiem „tak, ale za to jaki!” Bo własnie tak bym to zinterpretowała – po prostu.
Lou Clark jest dwudziestosześcioletnią dziewczyną, która od 6lat pracuje w kawiarni „Bułka z Masłem”. Od siedmiu lat jest w związku ze swoim chłopakiem i właśnie w tym momencie jej życie ma zamiar się zmienić. Z dnia na dzień zostaje bez pracy, a jej zarobki są ważną podstawą w domowym budżecie. Niestety w pośredniaku też nie posiadają dla niej zbyt dużych opcji poza opieką nad niepełnosprawnym mężczyzną – Willem.
Will Traynor to bogaty bankier, który do tej pory miał wszystko. Dziewczynę, dobrą pracę, która sprawiała mu przyjemnośc, mieszkanie, motor, wycieczki, sporty. Brał z życia wszystko co tylko możliwe, korzystał z niego na 101 sposobów. Dwa lata temu wypadek motocyklowy zmienił jego życie. Jako osoba niepełnosprawna był zdany cały czas na pomoc innych. Życie przestało mieć dla niego sens, nie było rzeczy, które go cieszyły, zakończył się jego związek z dziewczyną, a on sam wrócił do rodzinnej miejscowości gdzie opiekowała się nim matka. Miał tylko jeden cel…

Lou nie wie jak bardzo znajomośc z Willem odmieni jej życie, otworzy ją na nowe możliwości, pokaże nowe perspektywy, zmotywuje do działania.
"Człowiek ma tylko jedno życie. I właściwie ma obowiązek wykorzystać je najlepiej, jak się da"

Will też nie ma pojęcia, że znajomość z Lou nada jego życiu barw, że znowu będzie się smiał i miał powód by rano wstać.
Kiedy Lou odkrywa mroczą tajemnicę państwa Traynorów i uświadamia sobie kim tak naprawdę jest dla niej Will jej życie i praca zmieniają się w pewnego rodzaju misję, ale także ona sama ulega wewnętrznej metamorfozie. Do czego zdolna jest Lou aby uszczęśliwić Willa? Jak bardzo można kochać? I ile można wybaczyć?


Książka na pewno jest godna polecenia, historia warta poznania. W pewnym sensie wyciskacz łez.  Czyta się ją przyjemnie, łatwy i lekki język. Długo zastanawiałam się nad swoją opinią, ponieważ mam bardzo mieszane odczucia. Z jednej strony przepiękna historia, dobrze przedstawione sylwetki bohaterów, ich charakter, ale z drugiej strony odczuwam, że czegoś mi brakowało, że pozostał taki mały niedosyt. Na pewno po przeczytaniu długo będzie się myślami wracało do tej historii – ale takie to już jej zadanie. W każdym razie ja zabieram się za czytanie drugiej części, a recenzja już niebawem.

Pozdrawiam,
Zaczytana Wiedźma

3 komentarze:

  1. Nie czytałam jeszcze tej książki i nie wiem co o niej myśleć jedni zachwalaja inni krytykuja mysle ze najlepiej sie przekonam jak sama po nia siegne ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Chcę to przeczytać, ale boję się emocji ;)
    Nominowałam Cię do LBA :) http://nieperfekcyjna-panienka.blogspot.com/2016/09/lba-nr-1.html#links

    OdpowiedzUsuń
  3. Dla mnie to najcudowniejsza lektura, jaką w tym roku przeczytałam. To nie tylko jakiś tam romans (hm... w sumie ten na dobrą sprawę nawet się nie zaczął), ale rzeczywistość osób na wózku, problem eutanazji, trudnych relacji rodzinnych. Dziś oglądałam film i oczywiście popłynęły łzy. Choć ekranizacja nie jest w stanie przedstawić wszystkiego, co ujęte na kartach książki - na pewno będę do niej wracała.

    OdpowiedzUsuń

Cieszę się, że zostawiasz po sobie ślad. Na pewno Cię odwiedzę!

Będzie mi bardzo miło jeśli mnie polubisz!

Pozdrawiam,
Zaczytana Wiedźma