O miłości pisano już chyba wszystko, ale czy można przestać
kochać? Czy można zapomnieć? Załatać dziurę w sercu i stawiać domki z kart
kiedy w sercu nadal tli się nadzieja? Miłość to najpotężniejsze uczucie,
potrafi zdziałać cuda, ale także zabić. Potrafi przenosić góry lub uziemić nas
w nieproszonej rzeczywistości...
Długo zastanawiałam się jak
podejść do tej recenzji, jak ją zdefiniować aby był najbardziej subiektywy
odbiór. Potrzebowałam czasu aby nazwać emocje, zrozumieć co dzieje się w mojej
głowie i dlaczego nie panuję nad łzami. Potrzebowałam czasu aby zrozumieć...
"Jutro będziemy
szczęśliwi" odebrałam bardzo personalnie. Książka była dla mnie swoistym
wehikułem czasu do emocji i myśli, z którymi dawno temu się zmierzyłam.
Poznałam, zrozumiałam, przetrawiłam. Jednak teraz znowu wszystko wróciło. Znowu
czułam pytanie bez odpowiedzi "dlaczego"? Ponownie czekałam,
wierzyłam i kochałam... Ponownie byłam w innym miejscu i czasie. Ponownie
zmierzyłam się ze swoimi demonami i samotnością...
Od trzech lat Zuza żyje w
zawieszeniu. Nie potrafi podjąć decyzji o zmianie swojego życia ponieważ żyje
nadzieją, że miłość jej życia - Adam wróci. Jednak przez te trzy lata nie
dostała od chłopaka ani jednego znaku życia. Nie wie dlaczego zniknął. Nie zna
przyczyny. Wiele pytań jest bez odpowiedzi. Wiele żalu kumuluje się w sercu
dziewczyny. Również pojawia się ta jedna myśl - aby zacząć normalnie żyć - bez
Adama.
Tymczasem niespodziewanie Adam
ponownie zjawia się w życiu Zuzy. Tylko czy jego powód nieobecności jest
wystarczający aby dziewczyna mu przebaczyła? Czy da się poskładać całośc, która
już od dawna stanowi tylko emocjonalny wrak?
Zuza to typowa dziewczyna. Ma
rozsądnie poukładane w głowie, ale w sercu wielki chaos. Mimo upływu czasu
nadal kocha Adama, który bez pożegnania opuścił jej świat. Wyjechał, tak po
prostu. Kiedy wreszcie dziewczyna podejmuje decyzję o rozpoczęciu nowego życia,
przeszłość niczym bumerang wraca, a Adam ponownie się pojawia.
Adam to typowy egoista. Tak go
nazwałam poznając powód jego zniknięcia. Myśli tylko o sobie i podejmuje
kluczowe decyzje za Zuzę. W chwili kiedy uświadamia sobie, że obrana przez
niego droga życia prowadzi donikąd , a jego życie już dawno straciło barwy
postanawia zawrócić i znowu namieszać w życiu swojej ukochanej. Tylko czy na to
nie jest już za późno?
Anna Dąbrowska znowu namiesza w
Waszych emocjach i spokoju duchu. Myślicie, że jesteście gotowi bo
przeczytaliście "W rytmie passady" i nic już Was nie zaskoczy? Otóż
nie macie racji. Myślałam podobnie, do chwili kiedy wylałam morze łez, a emocje
buzowały we mnie i szukały ujścia.
"Jutro będziemy
szczęśliwi" to jedna z piękniejszych książek jakie czytałam w tym roku. Po
serii gorących romansów miałam ochotę na coś innego, bogatego w emocje, w łzy,
w intensywność... Dostałam tu wszystko w takiej kumulacji, że nie potrafiłam
stwierdzić jak się nazywam. Ania po raz kolejny pakuje emocje w przepiękną
okładkę, która kusi i hipnotyzuje by potem przemielić Czytelnika i zostawić go
sam na sam ze swoim zdruzgotanym sercem i opustoszałym rozumem. Bo czy rozum
jest w stanie racjonalnie funkcjonować kiedy serce rozpadło się na milion
kawałków?
Nie będę zdradzać Wam
szczegółów fabuły, jednak zaznaczę, że jest ona nietuzinkowa. W przepiękny
sposób ukazuje emocje dwojga młodych i zagubionych osób, które za wszelką cenę
pragną kochać i być kochanym. Miłość nie wybiera, ale zmusza nas do przejścia
bardzo długiej drogi w zrozumieniu tego potężnego uczucia. Uświadamia, że
pamięć i serce w duecie tworzą tak integralną całość, że nie sposób wyrzucić
tego ze swojego życia.
Ania obiecywała mi, że tym
razem nikogo nie uśmierci - i słowa dotrzymała. Nie mówiła natomiast nic aby
zaopatrzyć się w całoroczny zapas chusteczek...Po siódmym razie przestałam
liczyć ile razy płakałam przez tą książkę. Nie zmienia to jednak faktu, że
emocje, które zostały nam ukazane są tak intensywne i tak piękne, że warto
przez nie przebrnąć, doświadczyć ich, poczuć i zrozumieć... Tym razem jesteśmy
w innym wymiarze emocjonalnym, bardziej dojrzałym, ale również zagubionym.
Gdzie strach, brak zaufania i niepewność mieszają się z czystą miłością. Gdzie
wiara przenosi góry, a w święta spełniają się wszystkie marzenia.
Autorka przenosi nas w klimat
grudniowych nocy, gorącej herbaty z malinami i anyżem, atmosferze świąt i wiary
w lepsze jutro...
"Jutro będziemy
szczęśliwi" to najlepsza książka, która wyszła spod pióra autorki. Bardzo
miło patrzy się na proces samorozwoju i samodoskonalenia, który w przypadku
Anny Dąbrowskiej został zdany celująco. Za każdym razem doświadczamy innych
emcoji, innych łez oraz odczuć. Przeżywamy indywidualnie losy
bohaterów, a ze słów Ani wybieramy te, które idealnie wkomponują się w nasze
życie...
Książkę polecam każdej
wrażliwej osobie, która czeka aby doświadczyć czegoś indywidualnego....
Książkę oceniam na pięć mioteł
Za możliwość przeczytania
dziękuję Wydawnictwu
Pozdrawiam,
Zaczytana Wiedźma
Takie osobiste książki najbardziej zapadają w pamięć i sprawiają, że często wracamy do książek. Lezą sobie spokojnie na polce, a nagle przychodzi na nie ochota i po prostu czytamy ;)
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą. Książka jest naprawdę świetna. Ten klimat, emocje... Warto przeczytać.
OdpowiedzUsuńNie znam tej autorki, ale może dlatego, że to nie do końca mój literacki klimat. Jednak książka wydaje się być ciekawa, więc chętnie odłożę ją na zimowe wieczory i wtedy zabiorę się za jej czytanie ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! http://literacki-wszechswiat.blogspot.com/