Cena walki jaką musimy ponieść w imię miłości bywa czasami
bardzo duża. Najczęściej największą cenę za to płacimy my sami. Odbija się ona
czkawką na naszym zdrowiu, szczęściu i samoocenie. Odbija się echem po
najbliższych. I niczym tsunami sieje kolejne spustoszenia.
To takie bardzo w Wiedźmowym
stylu zacząć coś od końca kija. Zamiast przyzwoicie jak na czytelnika
przystało, systematycznie od pierwszego tomu. No ale po co? Najlepiej od końca,
aby się potem domyślać co takiego działo się w poprzednich częściach, czytać trzy
razy bardziej uważnie i wyciągać nie do końca pewne wnioski. Taaaaak, Wiedźma
potrafi.
Tym razem zmierzymy się z
kontynuacją historii Rylee i Coltona. Wydaje się, że ich sielanka ma trwać i
trwać, ciemne chmury nigdy nie zbiorą się nad ich głowami. Nic bardziej
mylnego! Właśnie teraz nadchodzi pora gradobicia.
Kiedy Rylee zachodzi w ciążę,
co dla młodej mężatki jest jak cud wszystko zaczyna dziać się nie tak. Na
światło dzienne wychodzi bardzo kłopotliwy film z udziałem dziewczyny, który
niszczy jej karierę zawodową. Dziennikarze koczują przed jej domem, a ona sama
musi wyeliminować stres aby utrzymać ciążę. Jakby tego było jej chłopcy również
mają problemy z powodu filmu...
Colton natomiast stara się
zrobić wszystko aby zrekompensować żonie stres i wstyd, a także przywrócić jej
choć namiastkę prywatności jaką straciła... Za wszelką cenę ma zamiar
dowiedzieć się kto wrzucił haniebną taśmę do internetu.
Ta trudna dla małżonków
sytuacja będzie trwać kilka długich miesięcy. W tym czasie będą musieli zmierzyć
się z problemami, które do tej pory były im obce. Każde z nich będzie niosło
inny bagaż emocji, będzie tłumiło w sobie inne lęki. Czy jednak uda im się
oddzyskać utraconą prywatność? Kto tak na prawdę chce im zniszczyć życie?
Powiem Wam tak... przez
pierwsze kilkanaście stron nie miałam bladego pojęcia o co w tym wszystkim
chodzi. Już pominę moją zdolność do czytania serii od drugiej strony. No cóż,
są ludzie i Wiedźmy. Zdecydowanie zaliczam się do tego drugiego rodzaju.
Kiedy już odkryłam o co w tym
wszystkim chodzi i mnie więcej odnalazłam się w świecie bohaterów czytało się o
wiele przyjemniej, a sama historia zrobiła na mnie bardzo pozytywne wrażenie.
Zaimponowała mi Rylee i jej
walka o rodzinę, prywatność i namiastkę intymności kiedy cały świat żył tylko
filmikiem z jej udziałem.
Zaimponowała mi również potem
kiedy za wszelką cenę i pomimo samej sobie walczyła z wewnętrznymi lękami,
wątpliwościami, apatią i brakiem miłości.
Colton... wiecie mam wrażenie,
że takich mężczyzn już nie ma... On również mimo pogubienia się w tej całej
otoczce potrafił stanąć na wysokości zadania i chronić to co dla niego
najważniejsze. I mimo wielu wątpliwości nigdy się nie poddał, nie zrezygnował.
Zawsze wierzył w swoją rodzinę, w swoją zonę, w swoją kobietę i jej miłość.
I chyba własnie to najmocniej
do mnie przemówiło podczas tej lektury. To bezgraniczne wsparcie podyktowane
miłością, ale przede wszystkim przyjaźnią między partnerami. I chociaż wiele
razy było źle to lojalność wobec siebie była bardzo istotna. Zrozumienie
drugiej osoby pozwalało łatwiej spojrzeć na pozytywne i negatywne aspekty
wydarzeń. Wiara w siebie i miłość pozwala przetrwać każde tornado.
Jest mi bardzo trudno odnieść
się do całej serii czy innych książek autorki. Nie mam możliwości również aby
porównać emocje dlatego moja ocena będzie opierać się tylko na tej części.
Warto mieć na uwadze, że powieść ujęła mnie przede wszystkim tymi najbardziej
ludzkimi aspektami, oddaniem, wiarą i lojalnością, a czas spędzony z bohaterami
zaliczam do bardzo pozytywnych chwil.
Książkę oceniam na cztery
miotły
Za możliwość przeczytania
dziękuję Wydawnictwu:
Pozdrawiam,
Zaczytana Wiedźma
Nie lubię romansów, a taka piękna recenzja i blog <3
OdpowiedzUsuńZapraszam: http://miedzykropkami.blogspot.com/
Cieszę się, że Ci się u mnie spodobało.
UsuńW najbliższym czasie zdecydowanie więcej będzie kryminałów :)
Ja właśnie najbardziej lubię takie romanse, kiedy bohaterowie są sobie wierni i lojalni mimo przeciwnościom. Czasem aż zgrzytam zębami, kiedy trafiam na książkę w której dochodzi do kłótni i rozpadu związku z jakiegoś zupełnie błahego powodu, bo bohaterowie najzwyczajniej na świecie nie potrafili ze sobą porozmawiać, a potem przez resztę książki krążą wokół siebie by w końcu odbyć tą jedną rozmowę i się pogodzić.
OdpowiedzUsuńNie czytałam tego cyklu ale mnie zainteresowałaś, jak gdzieś go trafię to na pewno się skuszę :-) Dodaję sobie Twój blog do linków, żebyś mi się gdzieś droga Wiedźmo nie zgubiła w otchłani internetu. Pozdrawiam!
Powiem Ci, że bohaterowie tej ksiązki na prawdę mogą być wzorcem dla dzisiejszych ludzi, oraz to ile człowiek znaczy da drugiej osoby. Każdemu życzę aby miał obok siebie takiego partnera.
UsuńNie czytam takich książek, ale recenzja w pewien sposób mnie zaintrygowała :)
OdpowiedzUsuńSerdeczności!
A to bardzo się cieszę, że Ci przypadła do gustu. Ciekawe czy sięgniesz po tą serię :)
UsuńMam wielką ochotę na tę serię. Pierwsza część jest już w drodze. Już nie mogę się doczekać!
OdpowiedzUsuńCzyli to tylko ja zaczynam od końca. No cóż, może być i tak :D
UsuńOd kiedy przeczytałam książkę Colleen hoover romanse to moja nowa kategoria w moim książkowym świecie.
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba twój blog.
A ja również zapraszam do siebie: https://gosiaandbook.blogspot.com/
Pozdrawiam :)
Niebawem recenzja jej najnowszej ksiązki więc na pewno Ci sie spodoba :)
UsuńByć może się skuszę, zwłaszcza, że niedługo już wakacyjne czytanie w pełnym wymiarze. :)
OdpowiedzUsuńBookendorfina
Jak ja Wam zazdroszczę wolnych wakacji. U mnie niestety praca, praca i praca
UsuńMoże zazwyczaj nie sięgam po takie historie, ale muszę przyznać, że ten wątek z filmikiem nawet mnie zainteresował :) Dlatego nie wmówię nie :)
OdpowiedzUsuńczasami trzeba się otworzyć na coś nowego. Przynajmniej ja tak sobie mówię.
UsuńKoooooooooooooooooooooocham tę serię <3
OdpowiedzUsuńBardzo mnie to cieszy :D
Usuń4 miotły, a ja nie znam serii? Ajć! :D
OdpowiedzUsuńTrzeba nadrobić i to koniecznie!
UsuńMam zamiar kiedyś przeczytać :)
OdpowiedzUsuńPolecam!
Usuń