wtorek, 14 lutego 2017

KONKURS!

Wiedźma oszalała i przyleciała do Was z Walentynkowym konkursem.!

Z tej okazji mam dla Was egzemplarz książki "Koszmar Morfeusza" autorstwa K.N. Haner - recenzja TUTAJ

ZADANIE KONKURSOWE:
Napisz jak wyglądała Twoja największa randkowa wpadka/kompromitacja.

Ze wszystkich zgłoszeń wybiorę tą odpowiedź, która moim zdaniem będzie najciekawsza/najzabawniejsza.




Będzie mi miło jeżeli:

  • zostaniesz obserwatorem mojego bloga
  • polubisz fanpage mojego bloga na FB Zaczytana Wiedźma
  • polubisz fanpage autorki K.N.Haner
  • polubisz fanpage fundatora nagrody Editio Red
  • udostępnisz post konkursowy

REGULAMIN:
1. Organizatorem konkursu jest właścicielka bloga Zaczytana Wiedźma
2. Nagrodą jest egzemplarz książki: ''Koszmar Morfeusza'' K.N.Haner.
3. Konkurs trwa od 14 lutego do 24 lutego 2017
4. Wysyłka nagrody tylko na terenie kraju.

5. Wyniki pojawią się w ciągu 7 dni od zakończenia konkursu.
6. Zwycięzca będzie miał 7 dni na kontakt ze mną drogą mailową. W przypadku braku kontaktu zostanie wyłoniony nowy laureat.

Odpowiedz wpisujcie w komentarzu pod tym postem.


POWODZENIA!

20 komentarzy:

  1. No to tak. Było to jakoś w 6 klasie podstawówki. Chłopak, który mi się kompletnie nie podobał podszedł do mnie na przerwie w szkole i zapytał, czy nie poszlabym z nim do kina w PIĄTEK O 17.00. Chociaż nie miałam na to ochoty, zgodzilam się, żeby nie było mu przykro, bo w szkole uchodziłam za milutką i nie chciałam tego zmieniać :D Ale, niestety, nie dosłyszałam o której mamy się spotkać. Wywnioskowałam, że film powinien się zacząć o 18 :D A do tego, kiedy przygotowywałam się już do wyjścia zorientowałam się, że na mojej bluzce jakimś cudem pojawiła się plama po czekoladzie. Szybko się przebrałam, ale i tak byłam już spóźniona, bo była 17.50, a co kina autobusem miałam 20 min drogi. A więc jechałam sobie i jechałam. Na miejscu szukałam wzrokiem Huberta (bo tak miał na imię), ale nigdzie go nie było. Usiadlam wiec w poczekalni i czekałam. O 19 skończył się film... ten, na który mieliśmy iść. Nawet sobie nie wyobrażacie mojego zdziwienia, gdy zobaczyłam smutnego Huberta wychodzącego z sali. Później wszystko sobie wyjaśniliśmy :D Było mi strasznie wstyd, więc wróciłam do domu sama. W szkole dowiedziałam się,że to co się stało w kinie, rozeszło się po klasie i wszyscy o tym wiedzą. Mimo tego, że było mi wstyd, śmiałam się z tego wszystkiego. Hubert już więcej nigdzie mnie nie zabrał :D i tak oto przedstawia się moja mała randkowa kompromitacja. :D Pozdrawiam z całego serduszka💚

    OdpowiedzUsuń
  2. To było w 2 klasie gimnazjum. Jakoś tydzień przed wycieczką szkolną do kina chłopak poprosił mnie o chodzenie. Wszystko było ładnie, pięknie, bo go lubiłam, więc się zgodziłam. Byliśmy w tej samej szkole, ale właściwie nie rozmawialiśmy ze sobą, każde wolało pisać sms. Nadszedł czas wycieczki. Gdy już byliśmy w kinie była z nami jeszcze inna para - nasi przyjaciele. To miała być taka podwójna randka. Nie wypaliła. Podczas gdy moja koleżanka ze swoim chłopakiem bawiła się w najlepsze, ja i mój wybranek nie mogliśmy znaleźć wspólnego tematu. Siedzieliśmy więc cicho i unikaliśmy patrzenia na siebie. Jak się skończyło? Pisaliśmy sms, a właściwie on pisał i opowiadał jak to moja koleżanka i jej chłopak się całują. Chyba nie muszę mówić, że było to żenujące.

    OdpowiedzUsuń
  3. W 3 klasie gimnazjum spotykałam się z chłopakiem, nie znaliśmy się długo, widzieliśmy się zaledwie kilka razy. W końcu zapytał mnie czy chciałabym się z nim spotkać w walentynki. Po głębszym zastanowieniu zgodziłam się. Umówiliśmy się pod kościołem o godzinie 17. Miałam tam jakieś 10 minut drogi, a było strasznie zimno. O umówionym czasie byłam na miejscu i zaczęłam się za nim rozglądać, jednak jego nigdzie nie było. Czekałam i czekałam, dlaczego po prostu do niego zadzwoniłam nie wiem do tej pory. Po 30 minutach on zadzwonił do mnie. Zapytał gdzie jestem, bo mnie nie widzi. Powiedziałam mu, że od pół godziny stoję pod kościołem. Byłam już strasznie zmarznięta i chciałam już wracać do domu, bo nawet przeszła mi ochota na spotkanie. Po godzinie stania tam zadzwonił i zapytał pod którym kościołem jestem. No i jak się okazało byliśmy po dwóch innych stronach miasta. Tak to jest jak człowiek się cieszy na randkę i nie myśli. Koniec końców wróciłam do domu i spędziłam wspaniale samotne walentynki :D.

    OdpowiedzUsuń
  4. Pare lat wstecz do Nas do pracy przyjechała ekipa z innego kraju. Chłopaki jak to chłopaki zaczeli podrywać wszystkie dziewczyny ale ja tam troche to olewałam aż na trafiłam na taką sympatyczną zmiane I był tam taki sympatyczny chłopak ale ze względu na bariere jezykową tylko sie uśmiechaliśmy do siebie. Pisał mi liściki w swoim języku przetłumaczone na nasz język ( jego koordynator mu tłumaczył jak Sie pozniej). W Mikołajki podarowałam mu czekoladowego mikołaja a on co do mnie mówił ale niestety nic nie rozumiałam ha ha ha. Wkońcu poirytowany pokazał na migi abym chwile zaczekała I poszedł. Wrocił z koordynatorem ktory nas na kawe umówił. No Nasza 1 randka totalna porazka siedzielismy gapilismy Sie na siebie I uśmiechaliśmy translator w telefonie zawiodł.Myślałam ze na tym koniec ale nie na nastepne spotkanie juz bylismy troche lepiej przygotowani karteczki w obu jezykach I nowy translator. I tak od spotkania do spotkania coraz lepiej. Na dzien dzisiejszy jestesmy szcześliwym kochajacym Sie małżeństwem :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Do tej pory myślałam, że nie będę miała jak zrobić takiego konkursu, ale mój chłopak mi w tym pomógł :D
    W walentynki była nasza pierwsza rocznica, w tym plan o pierścionku, o którym wiedziałam już od dawna. Niestety wyszło, jak wyszło i już dzień przed walentynkami wywiązała się między nami ostra wymiana zdań, dzięki czemu każde z nas spędziło ten dzień osobno. Był to najgorszy dzień tego roku, to już wiem na pewno ;p

    Pozdrawiam, Oliwia :")
    Zjadam Szminkę

    OdpowiedzUsuń
  6. Życzę powodzenia wszystkim uczestnikom !

    OdpowiedzUsuń
  7. Randka ta miała mieć miejsce 4lata temu (koniec końców nie doszła do skutku, ale o tym zaraz ;)). Mój chłopak, teraz mąż, nie miał jeszcze samochodu, więc musiałam do niego dojechać pociągiem. Jak to na kobietę przystało - malowanie i te inne zajmują trochę czasu, więc na ten nieszczęsny pociąg wyszłam mocno spóźniona. Styczeń, śnieg, więc i kozaczki na szpilce. Nic dodać, nic ująć. Pomyślałam, że nadrobię trochę czasu i pójdę na skróty. trzeba było tylko przeskoczyć mała przykopę. Nic wielkiego, a jednak tu jest pies pogrzebany ;) Skoczyłam i... obcas złamany, spodnie całe w błocie. Bokami, by nikt nie widział mojego opłakanego stanu, wróciłam do domu. Z randki nici, za to ubaw po pachy mamy do dziś, nie tylko z mężem, ale i całą rodziną :) No i najważniejsze, mąż nabył samochód, tak żebym nie musiała za często pociągami jeździć, bo na buty by nie wyrobił ;)

    Lubię podane fp jako Agnieszka Kosińska
    Obserwuję bloga jako Molek Molek
    Udostępniłam na fb.

    OdpowiedzUsuń
  8. W całej swojej miłosnej karierze podczas publicznej randki przytrafiła Mi się na szczęście tylko jedna wpadka, za to na tyle wgryzająca się w nos, że nie da się jej zapomnieć. Otóż siedziałam z lubym w knajpie, świeczki się paliły, my wpatrzeni w siebie, romantyczny klimat, dobra muzyka, idealnie po prostu. Szkoda tylko, że za którymś razem, gdy nachyliłam się w stronę chłopaka zahaczyłam swoimi długimi włosami o palącą się świeczkę. Na szczęście nie narobiłam sobie dodatkowego bałaganu w postaci przewrócenia jej, znaczących strat wizualnych w owłosieniu takoż nie zanotowałam. Za to jaki zapach spalenizny rozniósł się po CAŁEJ (!), dwupiętrowej knajpie... Właściciel od razu przybiegł pootwierać wszystkie okna. Cóż, można stwierdzić, że dosłownie zostawiłam po sobie smród. / Obserwuję bloga jako Gloomy / Aleksandra Łaniszewska, udostępniam na fb: https://www.facebook.com/magicvanish/posts/1381081415277380?pnref=story

    OdpowiedzUsuń
  9. największa randkowa wpadka/kompromitacja? Proszę bardzo!
    W życiu nie byłam na żadnej randce, choć mam prawie 22 lata.
    Pozdrawiam
    Facebook obserwuję jako Ola Łaszcz ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie mam odwagi Wiedźmo przyznawać się do takich rzeczy ale życzę wszystkim powodzenia :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Taki wstyd o tym pisać, że aż zrezygnuję z konkursu :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Moja randkowa wpadka (raczej do śmiechu niż rozpaczy) :)
    Gdy byłam w szkole średniej Tata kupił nam wreszcie komputer, podłączył internet i za jego pośrednictwem, na gg poznałam pewnego chłopaka. Byłam zafascynowana faktem, że rzeczywiście można umówić się z kimś z wirtualnego świata i do tego taki zbieg okoliczności, bo oboje mieliśmy dość blisko do tego samego miasta. Byłam autentycznie przejęta tą randką! Skupiłam się na swoim wyglądzie, nie na szczegółowym planem spotkania. I już na początku doznałam lekkiego szoku, bo ja ubrałam się kobieco i elegancko (sukienka, szpilki, torebeczka), a on przyszedł w brudnych jeansach i sportowej bluzie. Myślałam, że zabierze mnie do kawiarni czy choćby przytulnego baru, gdzie można będzie coś zjeść, bo ze stresu prawie nic nie wzięłam do ust przez cały dzień! On natomiast zaproponował spacer wzdłuż Wisły...no dobra - pomyślałam - przynajmniej porozmawiamy. Nie musiałam się wysilać w rozmowie...opowiedział mi o całej swojej rodzinie, wszystkich kolegach, ich dziewczynach (obecnych i byłych) i wszystko udokumentował chyba setką zdjęć w telefonie. Gdy już przebrnęliśmy ten "wieczorek zapoznawczy" nagle zmienił temat: "Ładnie wyglądasz - zlustrował mnie od stóp do głowy - noooo...masz czym oddychać! - dłużej zatrzymał się na piersiach". Co za bezpośredniość! Za to bardzo uprzejmie ignorował dźwięk burczenia mi w brzuchu...do czasu.
    "No wiesz, studenci to nigdy kasy nie mają. Od tygodnia jem ryż z sałatą. Chyba wzięłaś portfel, bo tu niedaleko jest budka z kebabem, to byśmy coś zjedli?" O.o
    "Kebaba? Przecież pisałeś mi na gg, że jesteś wegetarianinem"
    "Jestem, ale gdy żołądek pusty nie wybrzydzam"
    "A rosół lubisz?"
    "Uwielbiam! A myślisz, że sprzedają w tej budce?" - nie wyczuł ironii w moim głosie ;) (Lubił też dostawać prezenty pod choinkę, choć twierdził, że jest ateistą i regularnie ćwiczył na siłowni, choć powiedział, że hantle to takie żeglarskie piosenki!)
    A więc tak...nakarmiłam go, dałam się wygadać, nawet popodziwiał sobie chłopaczek moje kształty. W zamian otrzymałam odciski od szpilek, ból głowy od setki zdjęć nic nie obchodzących mnie obcych ludzi i całkowity brak zaufania do internetowych znajomości ;)

    Na fb lubię jako Katarzyna Różalska
    Udostępniam baner: https://www.facebook.com/katarzyna.rozalska.58/posts/1942722675957616

    OdpowiedzUsuń
  13. "Randka milcząca."
    On milczał, ja milczałam... i tak przez godzinę nikt nie miał nic do powiedzenia...

    Udostępniałam na google+ : https://plus.google.com/109443195806607439941/posts/UKLXKHcBMo9?hl=en-GB

    OdpowiedzUsuń
  14. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń

Cieszę się, że zostawiasz po sobie ślad. Na pewno Cię odwiedzę!

Będzie mi bardzo miło jeśli mnie polubisz!

Pozdrawiam,
Zaczytana Wiedźma